Pewnego niezbyt słonecznego lipcowego dnia ruszyliśmy w drogę by odkrywać Bornholm. Spędziliśmy tam tydzień pełen wrażeń, a na tej stronie znajdziecie nasze wspomnienia z podróży. Nie jesteśmy wytrawnymi wędrowcami, nigdy wcześniej nie rozbijaliśmy namiotu, na rowery nie wsiadaliśmy od dzieciństwa, kondycję mamy kiepską, boimy się robali a o survivalu wiemy tyle co nic. Usiądźcie zatem wygodnie i poczytajcie o przygodach dwójki mieszczuchów, którym zamarzyła się wyprawa na miarę wielkich podróżników. Miłej lektury :)
Kołobrzeg? Międzyzdroje? Super, ale ileż można leżeć bezczynnie na plaży. A te wakacje miały być inne, wyjątkowe. Bornholm? Pierwsze skojarzenia (ulewy, wichury, niskie temperatury i żółte sztormiaki) okazały się być na szczęście całkowicie błędne. "Perła Bałtyku" jak inaczej nazywa się wyspę to najbardziej słoneczne miejsce na tym morzu, duża różnorodność krajobrazu, bliskie położenie (odpada problem dojazdu) i prawdziwy raj dla rowerzystów. My z uwagi na to, że daleko nam choćby do marnej kopii Lance'a Armstronga zdecydowaliśmy się połączyć różne środki lokomocji. A zamiast wycieczki objazdowej - jedna baza wypadowa na którą wybraliśmy Nexo położone na wschodnim wybrzeżu. Wożenia tobołów ze sobą i rozbijania namiotu codziennie w innym miejscu nawet nie braliśmy pod uwagę. Ba, oby chociaż ten raz się udało... Oczywiście nie mogło obejść się bez komplikacji - w środę wieczorem odwołano czwartkową Lady Assę, którą mieliśmy zamiar popłynąć. Nasz wyjazd stanął pod znakiem zapytania kiedy i codzienne kursy katamaranu Jantar zostały zawieszone przynajmniej do niedzieli - ze względu na warunki atmosferyczne. Na szczęście okazało się, że kolosy ze Świnoujścia mają w poważaniu wszelkie fale i wiatry i pływają bez względu na pogodę. A ta była wielką niewiadomą. Prognozy na najbliższe dni różniły się diametralnie, nie wiedzieliśmy więc czego możemy się spodziewać - rozbijania namiotu w ulewnym deszczu, czy przyjemnego słońca.