Kilka zdjec - selekcja byla bardzo ciezka - z Wietrznego Miasta (nazywanego tak nie od podmuchow wiatru ale blubrania politykow). Od gory - drapacze chmur i skyline od strony jeziora. Dzieki temu ze poplunelismy lodka mielismy taki piekny widok na cale downtown. Warto wspomniec, ze to w Chicago wlasnie wymyslono technologie stalowych konstrukcji szkieletowych umozliwiajacych budowe tak wysokich wiezowcow. Stalo sie tak po wielkim pozarze jaki nastapil w 1871 roku (podobno wywolany przez krowe ktora kopnela lampe), w wyniku ktorego splonely doszczetnie wszystkie budynki w miescie. Ostala sie jedynie Water Tower, czyli wieza cisnien i ja do dzisiaj mozemy ogladac. Musiano jak najszybciej odbudowac Chicago, a umozliwiala to nowa technologia, dzieki ktorej juz wkrotce miasto bylo jeszcze potezniejsze niz przed pozarem, a juz grubo ponad 100 lat temu liczylo ponad milion mieszkancow.
Czwarte zdjecie przedstawia tutejszy lunapark, i jego najbardziej charakterystyczna czesc - diabelski mlyn. Mlyn kiedys byl podobno duzo wyzszy, obecnie i tak robi jednak spore wrazenie.Idac dalej - tulipany na tle wiezowcow. Obecnie w miescie tulipany napotykamy na kazdym kroku, z racji tego ze kilka dni temu Chicago odwiedzila komisja wizytacyjna z MKOl-u. Chicago stara sie obecnie o organizacje letniej Olimpiady w 2016, wyniki maja byc ogloszone juz wkrotce a obecnie na placu boju zostalo mu jeszcze dwoch konkurentow. Widac, ze wysilki sa wszechstronne i nie szczedzi sie pieniedzy nawet na takie szczegoly jak zielen miejska, zreszta tutaj podobno dbaja o to niezaleznie od wizytacji. Przyklad tego mamy w Grand Parku - drugim pod wzgledem wielkosci (po nowojorskim Central Parku) parku miejskim w Stanach. Znajduja sie tu ciekawe rzezby takie jak slynna "fasolka" - oficjalna nazwa to "Brama do Nieba" - widoczna na kolejnych dwoch zdjeciach.Dalej w parku ciekawa fontanna - przedstawiajaca zmieniajace sie miny i plujaca woda. Miedzy dwoma blokami brodza we wodzie biznesmeni w garniturach ktorzy wyszli na przerwe na lunch i podwineli eleganckie spodnie by zaznac nieco ochlody. Duzo slynniejsza jest jednak Buckingham Fountain znanej przede wszystkim z czolowki serialu "Swiat wedlug Bundych" - warto poczekac do pelnej godziny gdy ze szczytu tryska dodatkowy wodotrysk, lub nawet do wieczora kiedy calosc jest pieknie podswietlona i niczym pozytywka wygrywa zapewne wkurzajace na dluzsza mete melodyjki. Jednak nawet i w dzien jest to miejsce pelne spacerowiczow, a w porze lunchu wszystkie lawki zajete sa przez pracownikow pobliskich wysokosciowcow wcinajacych salatki.
Kolejny obowiazkowy punkt to Chinatown gdzie zjedlismy pozny (i dzieki temu uniknelismy czekania w kolejce na wolne miejsce) chinski lunch. Dzielnica ma swoj niepowtarzalny folklor, niestety w duzej czesci polega on na sklepach z milionem dupereli "Made in China", choc mozna tez trafic do piekarni oferujacej pyszne ciasta z nadzieniem lotosowym badz z czarnej fasoli. Nastepnie kolejka Loop - czyli nadziemna linia metra przemieszczamy sie do dzielnicy teatralnej. Chicago jest miastem wielopoziomowym pod normalna ulica moze biec polozona dokladnie pod nia poziom nizej kolejna, a jeszcze jedna na wiadukcie powyzej. Do tego metro, majace czesc swojej trasy nad ziemia, a zbudowane juz w latch 80-tych dziewietnastego wieku. System ten nazywa sie "L" badz "El" i dzis sklada sie z 8 linii i 144 stacji. Podobnie wielopoziomowo budowane sa tu wiezowce mieszkalne, gorne pietra zajmuja apartamenty, nizej znajduja sie parkingi samochodowe, a na samym dole cos w rodzaju parkingu dla prywatnych lodek.
Kolejnym budynkiem wartym wspomnienia jest siedziba Chicago Tribune, najwiekszej tutejszej gazety. W jego mury wbudowane sa kamienie z kazdego zakatka swiata nie wylaczajac i najbardziej wyeksponowanego fragmentu Zamku Krolewskiego na Wawelu.
Ostatni punkt naszego zwiedzania to John Hancock Observatory - oficjalnie wciaz w trojce najwyzszych budynkow w Chicago. Wkrotce zdetronizuje go inny, ktory nie jest jeszcze wykonczony, ale ten i tak moze poszczycic sie lepszym widokiem niz rywale. Z jednej strony drapacze chmur, z drugiej widok na jezioro Michigan (najczystsze w USA) - widac stad jak rozlegle jest cale miasto. Na 95 pietro winda dociera w 44 sekundy i powoduje zatkanie uszu.
Oprocz pieknych widokow mozemy zobaczyc jeszcze cos - pewna para postanowila pobrac sie wlasnie na szczycie wiezowca i tuz obok turystow ksiadz udziela im slubu. W zasadzie wyzszym punktem widokowym jest Sears Tower, jednak znajduje sie on w centrum i wokol widac tylko dachy innych budynkow, dlatego Hancock cieszy sie wiekszym zainteresowaniem.
Chicago jest tak naprawde drugim skupiskiem polonii na swiecie - zaraz po warszawie. Zyje tu dzis ponad milion Polakow. Jednak Poltown czyli dzielnica naszych rodakow w niczym nie przypomina juz dawniejszego Jackowa, gdy na ulicach slychac bylo tylko jezyk polski a wszelkie szyldy byly w ojczystym jezyku. Dawna generacja emigrantow juz zmarla, mlodsi na tyle zasymilowali sie w nowym kraju ze rozpierzchli sie po roznych czesciach miasta, a mlodzi ktorzy dzis tu przyjezdzaja sa juz wyksztalceni, znaja jezyki i potrafia sobie swietnie poradzic nie potrzebujac znanego sobie otoczenia. Dzis wieksza grupe etniczna stanowia tu azjaci, a kroluja latynosi. Tu i owdzie mozna jeszcze spotkac stare szyldy wygladajace jak z lat osiemdziesiatych, gloszace "Kwiaty" badz "Optyk". Najwazniejszym punktem jest Wally's - market z polskimi, choc nie tylko, artykulami. Mozna tu nabyc ogorki kiszone, i soki firmy "Babcia", czasopisma, chleb, wedliny, sery, majonez, slodycze oraz alkohol.
Bardziej widoczny niz supermarket jest inny sklep - obwieszony choragiewkami i bialo czerwonymi neonami. To taki typowo folklorystyczny butik z pamiatkowa tandeta, w samym centrum dawnej polskiej dzielnicy. Jakie jeszcze inne slady nasi rodacy tu zostawili? Najbardziej wyraznym jest chyba ulica Pulaskiego, ktory jednak i w Ameryce jest bohaterem narodowym, stanowiaca glowna ulice Jackowa. Podobno warta odwiedzenia jest tez restauracja Andzelika gdzie podaja prawdziwe schabowe, jednak w poniedzialki przybytek ten jest zamkniety wiec nie bylo nam dane sie o tym przekonac.
Ogolnie Chicago robi niesamowite wrazenie, jest miastem czystym, z duza iloscia zieleni i ciekawa architektura. W duzej czesci zawdziecza interesujace budynki wladzom miasta, ktore pozwalaly na realizacje projektow najbardziej ekstrawaganckim budowniczym. tym sposobem mamy dzis wiezowiec "Aqua" przypominajacy splywajaca wode, jest to zarazem pierwszy w tym miescie budynek zaprojektowany przez kobiete, budynki przypominajace kolby kukurydzy, czy szkole bez okien - bo w koncu uczniowie maja sie uczyc a nie ogladac widoki. Spora czesc miasta polozona przy nabrzezu jest zbudowana przez czlowieka - to znaczy zostal cofniety brzeg jeziora. Z jego powodu, byla to dosc blotnista okolica i najblizej polozone wiezowce sa wybudowane na palach, co widac plynac rzeka. Rzeka Chicago wplywala kiedys do jeziora, a razem z nia wszystkie scieki i nieczystosci, a jako ze mieszkancy pobierali wode pitna z jeziora, powodowalo to wiele chorob. dlatego wlasnie postanowiono zmienic jej bieg i dzis w Michigan ma ona swoje zrodlo, i dalej wplywa do Illinois River, a ta z kolei do Mississipi.
Tak naprawde zeby zwiedzic Chicago, trzebaby miec dwa tygodnie czasu, bo same muzea sa bardzo interesujace i dysponuja wieloma eksponatami. Dodajmy do tego Ogrod Botaniczny, Zoo, Planetarium, Oceanarium i widac ze nie mozna sie tu nudzic i zawsze zostanie jeszcze cos wartego zobaczenia.