Dzisiaj byl na tyle luzny dzien, ze jak wyszlismy z hotelu o 7 rano, tak wrocilismy 14 godzin pozniej wiec tylko szybko kilka zdjec i krotka notka zanim padniemy na pysk. Atrakcja dnia byla kolejka, dawny parowoz i wagoniki kursujace na trasie Durango - kopalnia srebra w Silverton. Kopalni juz dawno nie ma, ale praktyczni amerykanie wykorzystali infrastrukture i piekne widoki i stworzyli linie turystyczna. Widoki mozna podziwiac na zdjeciach, miedzy innymi jezioro wygrane niegdys przez pewna rodzine w pokera, Gory Skaliste, pociag oraz samo Silverton. Miasteczko zatrzymalo sie w rozwoju jakies sto lat temu, a dokladniej rozwoj uniemozliwily mu otaczajace gory, za to szczyci sie malowniczym polozeniem i totalna nuda. Na miejscu mielismy dwie godziny postoju co az nadto wystarczylo za zjedzenie lunchu i obejscie wzdluz i wszerz obu asfaltowanych ulic i kilku piaszczystych. Miedzy Durango a Silverton jest 1000 m przewyzszenia, wjechalismy wiec na wysokosc ok 3 000 mnpm a mimo to slonce wrecz palilo. Niespodziewanie nasz postoj przedluzyl sie gdyz niestety cos zaszwankowalo w lokomotywie i musielismy czekac az panowie mechanicy z narazeniem zycia przywioza zepsute czesci i je wymienia, dzieki czemu prazylismy sie godzine dluzej w pieknej gorskiej dolinie.
Podobno zdjecia nie daja sie powiekszyc, ale chwilowo jestesmy zbyt zmeczeni zeby to sprawdzac i ewentualnie poprawiac - wybaczcie.
Pozdrawiamy obzarci salatkami, spaleni sloncem i opici pysznym mojito :)